Poland
This article was added by the user . TheWorldNews is not responsible for the content of the platform.

Rosja miała 30 lat i zasoby, żeby stać się normalnym krajem. Pieniądze zostały jednak wyrzucone w błoto

Witalij Portnikow*: – Nie widzę takiej możliwości. To długotrwały konflikt. Obecnie znajdujemy się w impasie. Istnieją rozwiązania, które mogłyby zakończyć wojnę, ale obecnie nie ma narzędzi, których zastosowanie mogłoby do tego doprowadzić.

Jakie to rozwiązania?

– Pierwsza możliwość zakończenia wojny pojawiłaby się wtedy, gdyby Ukraina odzyskała wszystkie utracone terytoria, które obecnie są okupowane przez Rosję i jednocześnie stałaby się członkiem NATO. Drugi wariant polega na tym, że Ukrainie nie udaje się odzyskać swoich terytoriów, ale oświadcza, że może zachować suwerenność w tych granicach, w jakich się znalazła i podpisuje oddzielną umowę z NATO, zobowiązując się, że nie będzie wykorzystywała siły w celu odzyskania terytoriów zajętych przez Rosję i też wstępuje do NATO. Jednak kraje członkowskie NATO nie są obecnie do tego gotowe, wiec znajdujemy się w impasie i jeszcze długo będziemy w nim tkwili. Natomiast nadzieje, że w Rosji wreszcie coś zrozumieją i wycofają się z Ukrainy uważam za złudne.

A w co gra teraz prezydent Rosji Władimir Putin? Wygląda na to, że zależy mu, żeby wojna trwała jak najdłużej, bo ona wyczerpuje Ukrainę na wielu płaszczyznach, nie tylko militarnej, ale też gospodarczej czy społecznej.

– Putin stara się osiągnąć cele, które zostały postawione 24 lutego, gdy zaczęła się inwazja na Ukrainę. Tylko teraz nie robi tego przy pomocy blitzkriegu, a zaczął stosować taktykę salami. Rosyjska armia staje na administracyjnych granicach danego regionu i tam zaczynają się przygotowania do referendum dotyczącego przyłączenia tego regionu do Federacji Rosyjskiej. Następnie będą ogłaszali powstanie kolejnych republik ludowych, które staną się przyczółkami do napaści na kolejne ukraińskie regiony.

Czytaj też: Trafił do „punktu przejściowego” w Rosji. „Mieszkałem w pokoju o powierzchni 3 m kw. z dwoma mężczyznami”

Rosjanie i bez referendum przyznają, np. mieszkańcom obwodu (województwa – przyp. red.) chersońskiego i Mariupola rosyjskie obywatelstwo i rozdają rosyjskie paszporty.

– Rozdawanie paszportów nie oznacza jeszcze przyłączenia do Rosji. Rosjanie rozdawali paszporty w Naddniestrzu, Abchazji czy Południowej Osetii. Robią to, żeby agresję nazywać obroną swoich obywateli przed krajami, na których terenie rozdają swoje paszporty. Przyłączanie regionów do Rosji będzie się odbywało na podstawie referendów. Oczywiście te referenda nie mają żadnego znaczenia. Referendum można przeprowadzić ustawiając kabinę do głosowania w jakimś budynku, przywożąc ekipę telewizyjną rosyjskiego Pierwszego Kanału, która sfilmuje jak głosuje 10 osób, a potem się ogłosi, że referendum się odbyło.

Rosjanie w ten sposób chcą zająć całą Ukrainę, aż do zachodnich jej granic, do Lwowa?

– Ostatnio rosyjskie władze wysyłają sygnały, że zachodnie regiony Ukrainy chce zająć Polska. Trudno powiedzieć, o co im chodzi, ale prawdopodobnie o to, żeby ogłosić, że muszą ratować zachodnią Ukrainę przed przyłączeniem do wielkiej Polski i uwolnić Ukraińców spod polskiego panowania. Nic nowego, wszystko jak 1939 r. Ale jeszcze 24 lutego plan był trochę inny. Najpierw miał być blitzkrieg, powitania z kwiatami dla rosyjskich wyzwolicieli, powołanie marionetkowego rządu, który przyznałby, że Donbas i Krym należą do Rosji i zabezpieczył organizację referendów dotyczących przyłączenia do Rosji regionów, które Putin ma ochotę przyłączyć. Zostałaby niewielka, formalnie suwerenna Ukraina z prezydentem Janukowyczem lub Medwedczukiem (Wiktor Medwedczuk, ukraiński polityk prorosyjski, blisko związany z Putinem, obecnie aresztowany – przyp. red.) dla ozdoby. Taka Ukraina połączyłaby się z Rosją i Białorusią w Kraj Związkowy. Ale ten plan się zawalił i teraz obserwujemy improwizację.

Strategiczny cel Rosji chyba pozostaje niezmienny: zniszczenie ukraińskiej państwowości i uczynienie z Ukrainy kraju satelickiego Rosji?

– Strategiczny plan Kremla to przywrócenie Związku Radzieckiego, ze wszystkimi byłymi republikami ZSRR w składzie, z wyjątkiem krajów bałtyckich. Próby realizacji tego planu trwają od dawna. W latach 90. ubiegłego wieku byli funkcjonariusze Komitetu Bezpieczeństwa ZSRR, czyli KGB, którzy brali aktywny udział w niszczeniu partyjnego aparatu i pomagali zabrać mu władzę i zlikwidować KPZR, bardzo się martwili, że swoimi działaniami mocno przyczynili się do rozpadu ZSRR. Nie rozumieli konsekwencji swoich działań. KGB robiło wszystko, żeby ówczesny aparat partyjny nie poradził sobie z trudną wtedy sytuacją w kraju. Tam, gdzie sytuację można było destabilizować, wykorzystując kwestie narodowościowe, KGB robiła to, licząc na to, że partia utonie w tym całym mule. Jednak KGB liczyła na to, że republiki tworzące ZSRR, zostaną na swoim miejscu. Oni byli o tym przekonani nawet po 1991 r. Gdy powstawała Wspólnota Niepodległych Państw, ówczesny prezydent Rosji Borys Jelcyn i całe jego otoczenie wierzyli, że do tego proto-państwa dołączą wszystkie byłe republiki ZSRR, a następnie WNP przekształci się w kolejne państwo związkowe. Dlatego tak walczyli z ówczesnym prezydentem Ukrainy Leonidem Krawczukiem, który WNP starał się wykorzystać jako narzędzie do rozwodu. Pamiętam, jak władze w Moskwie były w szoku, bo Ukraina postanowiła utworzyć własne siły zbrojne i własną walutę. Im się to w głowie nie mieściło. Moi rozmówcy w Moskwie mówili, że Ukrainie się pomyliło, że jest Łotwą. Rozumowali w ten sposób, że Łotwa może mieć swoją walutę i armię, bo my się zgodziliśmy na jej niepodległość, ale niepodległość Ukrainy to tylko etap do utworzenia nowego państwa związkowego. W Moskwie już wtedy zapowiadali, że będą walczyli z niepodległością Ukrainy. I robili to. Rewolucja na Majdanie, do której doszło na przełomie 2013 i 2014 r. przekonała Putina, że tego problemu nie da się już rozwiązać bez użycia siły militarnej. To nie jest nowa historia, ona trwa już ponad 30 lat.

A co się stanie z Rosją, jeśli nie uda się jej odbudować tego nowego Związku Radzieckiego?

– W Rosji nic się nie zmieni bez względu na to, czy uda się jej odbudować ZSRR, czy nie. W pierwszym przypadku Rosja przyłączy ukraińskie obwody, które będą tak samo biednymi regionami, jak wiele innych wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej. Natomiast jeżeli Rosji nie uda się wchłonąć tych terytoriów, to propaganda sprawi, że Rosjanie dowiedzą się, iż Amerykanie zwyciężyli w walce o historyczne rosyjskie terytoria, a nieszczęśliwi ludzie muszą tam teraz żyć pod butem amerykańskiego imperializmu. W Rosji nic się nie zmieni, dopóki nie zmieni się tam system władzy, a na to się nie zanosi. Rosja miała 30 lat na to, żeby się stać normalnym, demokratycznym krajem. Miała też ku temu warunki i pieniądze, bo ten kraj dysponuje olbrzymimi zasobami gazu, ropy naftowej i innych surowców. Pieniądze jednak zostały wyrzucone w błoto, resztę pochłonęła korupcja i wydatki na armię.

Porozmawiajmy o sojusznikach Ukrainy. Były, amerykański sekretarz stanu Henry Kissinger radzi Ukrainie, żeby się pogodziła z utratą terytoriów, które Rosja jej zabrała w 2014 r, a Zachód nie powinien dążyć do druzgocącej porażki Rosji. Natomiast prezydent Francji Emmanuel Macron obawia się, żeby za bardzo nie obrazić Putina.

– Nie ma większego znaczenia, co mówi prezydent Macron, ważne jest, co robi państwo francuskie. A Francja jest jednym z tych europejskich krajów, które udzielają największego wsparcia Ukrainie. Pod tym względem w Europie pierwsza jest Polska, a zaraz za nią Francja. Uważam, że nie trzeba się przywiązywać do wypowiedzi Macrona czy Kissingera. Jeśli my albo Zachód mógłby się porozumieć z Putinem, można byłoby się zastanawiać nad ich propozycjami, byłby w tym jakiś sens. Dajmy na to, że Putin jest zainteresowany Krymem czy terenami w obwodach ługańskim i donieckim, wtedy teoretycznie moglibyśmy prowadzić z nim rozmowy o ustępstwach terytorialnych w zamian za to, że on oficjalnie i ostatecznie uznałby prawo Ukrainy do prowadzenia niezależnej polityki, w tym wstąpienia do NATO i Unii Europejskiej. Ja nie mówię, że Ukraina powinna się wtedy na to zgadzać, ale teoretycznie to mogłoby stanowić temat dyskusji. Kissinger mógłby wtedy rozmawiać o tym z Putinem. Jednak Putin nie ma zamiaru prowadzić takich rozmów. Błąd w myśleniu niektórych polityków na Zachodzie polega na tym, że sądzą, że Putinowi potrzebne są jakieś określone, ukraińskie terytoria. W rzeczywistości Putinowi można oddać albo całą Ukrainę, albo nic. W związku z tym albo godzimy się na to, że Ukraina się broni i wojna trwa, albo myślimy o tym, jak ją kończyć, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Na Zachodzie co kilka lat odbywają się wybory i politycy muszą się liczyć z niezadowoleniem wyborców, którym nie podoba się, że z powodu wojny muszą więcej płacić za benzynę i loty na wakacje. Ludzie mogą zacząć głosować na skrajne ugrupowania, które obiecają im szczęście i niskie ceny, ale nie będą już wspierać Ukrainy.

– Jeżeli na Zachodzie do władzy dojdą ludzie, którzy nie będą wspierali Ukrainy i wysyłać jej broni, to Ukraina zacznie przegrywać wojnę. Ale to nie spowoduje, że Ukraina porozumie się z Putinem i wojna się zakończy. Rosyjskie wojska dokonają aktów barbarzyństwa w kolejnych regionach Ukrainy. Politycy, którzy nie zechcą pomóc Ukrainie, będą musieli zmierzyć się fotografiami dokumentującymi rosyjskie zbrodnie. Gdy na pierwszych stronach największych gazet zobaczą zdjęcia tysięcy trupów, w tym dzieci i kobiet, wznowią dostawy broni. Opinia publiczna w ich krajach zmusi ich do tego. Zresztą, wielu obecnych zachodnich przywódców bardzo by chciało, żeby ta wojna się już zakończyła. Ale ona się nie kończy. Wszystko, co można było zrobić, to nie dopuścić do jej wybuchu. Ale skoro ona wybuchła, to Europejczycy i Amerykanie w najbliższych latach mogą zapomnieć o tym, do czego przywykli, czyli taniej benzynie czy tanich lotach na egzotyczne wyspy. Gospodarki w zachodnich krajach również nie będą działały tak, jak do tej pory. To wszystko już się skończyło.

Czytaj też: Wojna zmienia opinię niemieckiego społeczeństwa na temat roli Niemiec. „Wygodnickiego pacyfizmu jest mniej”

W Ukrainie nie działa wiele firm, które dawały pracę. Ludzie żyją w strachu, że Rosjanie zniszczą ich dom, albo zajmą ich miasto. Miliony ludzi stały się uchodźcami. Rodziny są podzielone, bo wiele kobiet wyjechało za granicę, a mężczyźni musieli zostać. Jak długo ukraińskie społeczeństwo wytrzyma życie w takich warunkach?

– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Bo jaką mamy alternatywę?

Putin zapewne czeka na moment, aż wyczerpane ukraińskie społeczeństwo stwierdzi, że lepszy już marionetkowy rząd zainstalowany w Kijowie przez Putina niż wojna.

– W planach Władimira Putina nie ma zachowania ukraińskiej państwowości. Ukraina ma tylko dwie możliwości: albo istnieć jako niezależne państwo, które jest członkiem Unii Europejskiej i NATO, albo zostanie częścią nowego Związku Radzieckiego. Tu nie ma pola do kompromisu.

Z wielu państw członkowskich NATO słychać, że trudno przyjąć do Sojuszu Ukrainę, z jej konfliktem granicznym. Niektórzy przywódcy krajów unijnych odmawiają natomiast Ukrainie prawa do szybszej integracji z Unią Europejską, przypominając, że Ukraina przed inwazją rosyjską miała gigantyczne problemy z korupcją czy praworządnością.

– To oznacza, że wojna będzie trwała. Moim zdaniem, Unia Europejska nie jest teraz najważniejszym celem dla Ukrainy. Członkostwo we wspólnocie jest istotne dla ukraińskiego społeczeństwa, ale to nie jest teraz nasz priorytet. Priorytetem dla zabezpieczenia ukraińskiej państwowości jest obecnie wejście do NATO. Jeżeli to się nie wydarzy, czeka nas długotrwały konflikt militarny, który będzie trwał, aż coś się zmieni w Rosji, np. władza. Europa może natomiast zapomnieć o stabilizacji. Zamiast niej będą miliony uchodźców. Wojna może ucichać, ale tylko po to, żeby znów wybuchać z jeszcze większą intensywnością.

Rosja, próbując powstrzymać dostawy broni dla Ukrainy, może zaatakować taktyczną bronią jądrową, któryś z krajów NATO, np. Polskę, przez którą najwięcej tej broni przejeżdża?

– To jest wykluczone. Nie widzę sensu w tym, żeby wykorzystywać broń jądrową, nawet tylko taktyczną, przeciwko któremuś z krajów NATO. Stany Zjednoczone odpowiedzą na taki atak tym samym. Gdyby Sojusz nie odpowiedział, to byłby koniec NATO. Putin doskonale rozumie, że amerykańscy politycy i generałowie, nawet jeżeli nie chcą tego robić, musieliby odpowiedzieć równie mocno.

Czytaj też: Czy Rosja może użyć broni atomowej? „Cele takiego ataku zostały już w zasadzie wymienione”

Podobno każda wojna kiedyś się kończy. Może przynajmniej w tym jest cień optymizmu?

– Nie każda wojna się kończy w przewidywalnej przyszłości. Wojna stuletnia w Europie trwała 100 lat. Są wojny, które przycichają i nagle znów wybuchają. Wojny kończą się wtedy, gdy jedna ze stron zostaje zupełnie zniszczona lub gdy obie strony są tak wyczerpane, że zaczynają pragnąć pokoju. Do zniszczenia Rosji jest bardzo daleko, a Ukraina otrzymuje wsparcie od cywilizowanego świata. W tej sytuacji wojna w Ukrainie może jeszcze długo trwać.

*Witalij Portnikow jest analitykiem politycznym i jednym z najpopularniejszych publicystów w Ukrainie. Obecnie prowadzi programy publicystyczne w telewizji Espreso. Studia dziennikarskie skończył w Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym w 1990 r. Początkowo pracował dla rosyjskich niezależnych wówczas mediów, gdzie zajmował się tematyką krajów b. ZSRR. Współpracuje też z Radiem Swoboda.

Witalij Portnikow

Witalij Portnikow Fot.: Adam Tuchliński/Forum / Newsweek

Czytaj też: „Niebawem rozpocznie się nowa faza wojny. Rosja może przejść do defensywy w Donbasie”