Poland
This article was added by the user . TheWorldNews is not responsible for the content of the platform.

Jak Elliot został Viktorem, czyli tranzycja aktora | Jak Elliot został Viktorem, czyli tranzycja aktora.

Przykład Elliota Page’a w „Umbrella Academy” pokazuje, że skoro tranzycji można dokonać nawet w trakcie kręcenia serialu, to nie powinno się z niej robić problemu.

Tranzycja nie jest łatwym procesem. Gdy osoba transpłciowa zmienia swoje funkcjonowanie społeczne lub dokonuje korekty cech płciowych ciała, musi skonfrontować się z innymi – rodziną, znajomymi, kolegami z pracy. Osoby znane, żyjące w obiektywie plotkarskich mediów, konfrontowane są z całym światem.

W przeszłości tabloidy zresztą nie miały żadnych skrupułów, by wywlekać przeszłość osób transpłciowych, które karierę zrobiły dopiero po tranzycji. Tak stało się z Caroline Cossey, modelką i aktorką (wystąpiła w „Tylko dla twoich oczu” z 1981 r.), wyoutowaną przez „News of the World” zaraz po premierze. Temat budził wciąż sensację i tanią podnietę, odkrycie „sekretu” było ważniejsze niż szacunek dla osoby i jej tożsamości. Dziś czasy się powoli zmieniają. Mimo ofensywy nienawistnych ruchów konserwatywnych o temacie można rozmawiać w transparentny sposób – za zgodą zainteresowanych.

Czytaj też: „W metryczce stoi co innego”. Transnastolatki walczą o życie

Superrodzina

W przypadku aktorów pojawia się jeszcze jedna kwestia – ich wizerunek sprzed tranzycji został przecież utrwalony na taśmie filmowej, w napisach pojawia się deadname – imię narzucone przed tranzycją.

A co jeśli tranzycja nastąpi między sezonami serialu? Żaden problem – powiedzieli twórcy serialu „Umbrella Academy” (Netflix), w którym występuje transaktor Elliot Page. Serial opowiada o grupie ludzi obdarzonych supermocami. Przybrane rodzeństwo, adoptowane przez założyciela tytułowej akademii, w ogóle nie przypomina Avengersów czy Ligi Sprawiedliwości – gdy poznajemy ich w pierwszym sezonie, są skłóceni i rozczarowani. No cóż, lepiej niech się pogodzą, bo zbliża się koniec świata. I następny, i następny...

Tranzycja Elliota Page’a stała się po prostu elementem rozwoju postaci Viktora, jak od teraz jest nazywany fikcyjny bohater. W najnowszym, trzecim sezonie ścina włosy i informuje rodzinę o swojej prawdziwej tożsamości. Od strony fabularnej wszystko odbywa się gładko, bo już w poprzednich odcinkach losy postaci dość dobrze odzwierciedlały losy aktora (np. w drugim sezonie nawiązuje romans z kobietą). Rodzina superdziwaków nie ma z tym żadnego problemu; brat otrzymuje miłość i wsparcie, a jednocześnie żadnej taryfy ulgowej w innych kwestiach. Normalne traktowanie, tyle i aż tyle.

Jak natomiast traktować jego poprzednie role? Wydaje mi się, że nie powinno się robić z tego problemu. Co z tego, że młody aktor zagrał ciężarną nastolatkę w „Juno”, skoro np. starsza aktorka mogła zagrać malarza samouka. Magia kina.

Czytaj też: LGBT wyjeżdżają z Polski. Normalność zaczyna się tuż za granicą

Odzyskać narrację

Z drugiej strony – osoby transpłciowe wracają do starych filmów Elliota Page’a i oglądają je przez „trans soczewkę”. Może „Juno” (2007) to opowieść o trans chłopaku, który po prostu jeszcze się nie ujawnił? W artykule „Ranking filmów Elliota Page’a pod względem transowatości” Drew Gregory dokonuje analizy m.in. „Juno” (czwarte miejsce): „Zwróćmy uwagę, w jaki kliniczny sposób Juno traci dziewictwo. Pokazuje to, że jest w pewien sposób odłączony od ciała, jakby seks był tylko rzeczą na liście do odhaczenia”. To trochę zabawa intelektualna, a trochę przypomnienie, że sztuka może mówić znacznie więcej, niż wydaje się postronnym widzom.

Czy nie tak było z „Matrixem”? Od czasu, gdy siostry Wachowskie ujawniły swoją tożsamość, coraz więcej mówiło się o interpretacji filmu jako metaforze tranzycji. Metaforze zrozumiałej dla wszystkich, którzy mają już pojęcie o zagadnieniu (pigułka jako symbol hormonów, Neo domagający się, żeby nazywać go imieniem, które sobie wybrał) – i raczej niewidzialnej dla laików. Fantastyczno-cybernetyczna oprawa filmu pozwoliła na jeszcze jedną kinową sztuczkę. Siostry pojawiają się w krótkiej scence, myjąc okno wieżowca, jeszcze przed tranzycją, utrwalone na zawsze. Co z tym zrobić? W czwartej części Lana Wachowski wraca do tej scenki, pokazując ją w innej perspektywie – tym razem okno zmywa młoda dziewczyna, która widzi Neo i przeżywa epifanię – oto Matrix ma moc narzucania ludziom nieprawdziwych awatarów, sprawiania, że inni nie widzą, kim naprawdę jesteś.

Czytaj też: Ile mamy płci? Tożsamości płciowej nie można narzucać

Kino i ludzie

Kino sobie radzi, a jak ludzie? Elliot Page korzysta ze swojego statusu celebryty, żeby przecierać szlaki dla innych. Pozuje na okładkach, bierze udział w sesjach zdjęciowych w rozchełstanej koszuli, na czerwonych dywanach prezentuje arcymęskie stroje. Opowiada o swoim doświadczeniu, jak musiał grać nie tylko kobiece role na planie, ale i poza nim, co było wykańczające psychicznie. O dzieciństwie, w którym mógł grać w piłkę nożną z innymi chłopakami, zanim został zmuszony do gry w dziewczęcej drużynie. O euforii, którą czuje, gdy idzie ulicą w białym prostym T-shircie, nie czując już wstydu i nienawiści do samego siebie.

Dlaczego niektórym przeszkadza szczęście Elliota? Z jednej strony to zwykła transfobia, na którą nie powinno być miejsca w cywilizowanym świecie. Przekonał się o tym guru inceli Jordan Peterson, który za podważanie tożsamości Elliota Page’a i nazywanie go deadname′em został wykopany z Twittera. W obronę wziął go jego wielki fan Marcin Matczak, który w felietonie w „Wyborczej” nazwał trans mężczyzn – takich jak Elliot Page – „młodymi kobietami zmieniającymi płeć”. Z kim się zadajesz, takim się stajesz; ale muszę przyznać, że transfobia to jedno z najdurniejszych hobby, jakie można sobie wybrać. Szkoda, że jeszcze nie wszystkie polskie media mają takie progresywne podejście jak portal do wklejania krótkich wiadomości. Trochę wstyd.

Jest jeszcze kwestia patriarchalnej kontroli ze strony tych, którzy nie mając prawdziwej władzy, odgrywają jej teatr na Twitterze. Niektórzy hejterzy czują się właścicielami cudzych ciał. Wklejają zdjęcia Elliota sprzed tranzycji z komentarzem: „zobaczcie, co nam odebrano!”. To ci sami ludzie, którzy nie mogą się pogodzić, gdy aktorki się starzeją albo przybierają na wadze. I odliczają do osiemnastych urodzin młodych aktorek, żeby je „legalnie” seksualizować w internecie. To ci sami, którzy nie mogą zrozumieć, dlaczego Britney Spears wrzuca roznegliżowane zdjęcia na Instagrama (bo może), chociaż nie mieli problemu, gdy robiły to za nią – wbrew jej woli – media.

Czytaj też: Rozbierz się, to nie powiem ci, kim jesteś. Zagadki płci