Poland
This article was added by the user . TheWorldNews is not responsible for the content of the platform.

Bogusław Chrabota: Sankcje Moskwę zabiją

Kiedy czyta się tweety Miedwiediewa czy słucha kremlowskich reżimowych pseudodziennikarzy w stylu Sołowiowa czy Simonian, można wnioskować, że Rosja nie tylko wojnę w Ukrainie wygrywa, ale na dodatek wyjdzie z niej wzmocniona i odbuduje swoją pozycję imperialną. Wszystko to oczywiście propaganda uszyta bardziej na potrzeby komunikacji wewnętrznej niż dla zagranicy. Tak się składa, że każda wojna – współczesna czy historyczna – niosła ze sobą falę wzmożenia patriotycznego. To rodzaj uniwersalnego prawidła, ponadczasowej zasady. Chodzi o mobilizację do walki, jedność wobec wroga, motywację do przetrwania trudnego czasu.

Rosjanie są tu mistrzami; ich tradycja w tej dziedzinie sięga wieków wstecz. Jest troskliwie pielęgnowana i wspierana społecznym przekazem, że „człowiek rosyjski” wszystko wytrzyma. Przeżyje na mrozie bez butów, przetrwa wielomiesięczne oblężenie o wodzie i chłodzie, nucąc przy tym radośnie slogany na cześć Lenina, Stalina czy Putina (swoją drogą ma pewne znaczenie, że te „nazwiska” się rymują). Jest w tym przekaz o wyjątkowości heroicznej i zwycięskiej nacji, mającej swoje odrębne miejsce na mapie etnicznej homo sapiens.

Rosjanie ten przekaz kochają. Tyle że jest to wszystko jedynie propaganda. Na dodatek mało skuteczna, patrząc na nieciekawe losy liderów wpychających w przeszłości Rosjan w wojenną przepaść, by wspomnieć choćby Michała II Romanowa, Lenina czy Trockiego. Po czasie okazuje się bowiem zwykle, że Rosjanie to ludzie niby inni, a jednak tacy sami; też potrafią wrócić na ścieżkę biologicznego przetrwania.

Czytaj więcej

Wojna w Ukrainie, której jesteśmy świadkami, nie tylko nie prowadzi Rosji do sukcesu czy historycznego odrodzenia, ale do upadku gospodarczego, izolacji i regresu cywilizacyjnego. Potwierdzają to zarówno twarde dane ekonomiczne, które przedstawiamy dziś w „Rzeczpospolitej”, jak i zjawiska równoległe. To najgłębszy od dekad regres demokracji i załamanie praworządności. Wojenna gospodarka i nawrót neostalinowskiego totalitaryzmu. Skutkują – bo muszą – nasileniem się procesów emigracyjnych (ponad 3 mln osób), pogłębieniem kryzysu demograficznego, masową i skokową pauperyzacją czy osłabieniem dynamiki społecznej. Odcięcie Rosji od technologii zmusi lokalny przemysł do sięgania po rozwiązania o muzealnym rodowodzie, a kraj, który wprowadzano w ostatnich dekadach skutecznie na ścieżkę uczestnictwa w procesach globalizacyjnych, będzie skazany na autarchię; kanibalizowanie zasobów i szukanie świetnie Polakom znanych ze stanu wojennego produktów zastępczych.

Czy tego naprawdę – jak sobie tego życzy kremlowska władza – chcą sami Rosjanie? Czy chcą być wykluczeni ze światowej kultury, obiegu cywilizacyjnego? Czy życzą sobie tego, by na śmietnik trafiały książki Tołstoja i Dostojewskiego, by zaprzestano wystawiania Czechowa, Strawińskiego czy Prokofiewa? By samo bycie Rosjaninem stało się synonimem obciachu, przynosiło wstyd i wzgardę? Szczerze wątpię. Owszem, by sięgnąć po sławetne, skądinąd będące esencją arogancji władzy, słowa Jerzego Urbana sprzed lat – rząd sam się wyżywi. Ale jak długo może potrwać to odcięcie od nowoczesnego świata? Iluzja, że Moskwa stworzy z Pekinem i Pjongjangiem eurozjatycki blok totalitarny, jest ahistoryczna i stoi w sprzeczności z zasadą globalizacji, wedle której w aktualnej sytuacji gospodarczej Chiny bardziej szukają ścieżek do światowego rynku niż izolacji.

W dłuższej perspektywie Rosja pozostanie sama i musi przegrać. Świetnie to wiedzą eksperci, także rosyjscy. Zapewne jest to już jasne na Kremlu, więc szuka się tam w panice ścieżek wyjścia z kryzysu. Tylko Putin nie ma wyjścia i wciąż katuje nas swoimi bzdurami. Ale już niedługo. Zobaczycie, niedługo.