Poland
This article was added by the user . TheWorldNews is not responsible for the content of the platform.

Krzywdził kobiety ponad 20 lat. Po tekście „Newsweeka” postawiono mu 14 zarzutów

Uwodził młode kobiety – niekiedy dziewczynki poniżej 15. roku życia – przez portale internetowe dla modelek lub komunikatory społecznościowe. Proponował im sesje fotograficzne, w trakcie których namawiał je do spożywania alkoholu z „podejrzaną substancją”, rozbierania się i mówienia o swoich fantazjach seksualnych. Czasem stosował przemoc lub manipulację. Podstępem namawiał do robienia coraz bardziej intymnych zdjęć i zmuszał do bliskości lub stosunków płciowych. Sesje te, jako narzędzie do szantażu i własnego użytku, gromadził w prywatnym archiwum.

Krzywdził kobiety przez ponad dwadzieścia lat. W tym czasie próbował zrobić karierę w aktorstwie (grywał w filmach, serialach i reklamach, z czego najbardziej oburzający jest jego udział w spocie o środku na potencję). Był dziennikarzem anglojęzycznego kanału TVP. Dwukrotnie startował do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości, wcześniej był członkiem Platformy Obywatelskiej. Miał za sobą „solidarnościową” przeszłość i przynależność do Związku Harcerstwa Polskiego. Był na świeczniku, a pozostawał bezkarny i robił karierę, co zadawało dodatkowy ból ofiarom.

Co się dzieje z Bartłomiejem M.?

W jego sprawie toczyły się co prawda wówczas dwa odrębne postępowania, ale w zatrważająco powolnym tempie i nieujawnione publicznie. Jedno – w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, drugie – przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Żoliborza. Oba dotyczyły przestępstw seksualnych. Bartłomiej M. w tym czasie robił doktorat na Uniwersytecie Opolskim.

W pierwszej połowie 2021 roku udało mi się nawiązać kontakt z kilkoma poszkodowanymi przez Bartłomieja M. kobietami i ich obrońcami. W maju na stronach „Newsweeka” ukazał się tekst „Mówił: „Bo ci mimika nie puści” Wabił dziewczynki do mieszkania, upijał i wykorzystywał”, w którym opisywaliśmy modus operandi Bartłomieja M. Kolejny reportaż – po zgłoszeniach kolejnych ofiar – opublikowaliśmy kilkanaście dni później („Miałam 12 lat, gdy go poznałam. Przebadał każdy centymetr mojego ciała”)

Po publikacjach „Newsweeka” na stanowisku prokuratora-referenta nastąpiła zmiana. Śledztwo przejęła prokurator Natalia Zajc-Nowakowska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

1 czerwca 2021 roku wydała decyzję o zastosowaniu środka zapobiegawczego w postaci 3-miesięcznego aresztu dla Bartłomieja M. To dawało nadzieję, że śledztwo wreszcie zostanie poprowadzone z należytą uwagą. Na „nowe rozdanie” liczyły ofiary, z którymi nasza redakcja miała kontakt. – To, co działo do tej pory było pluciem mi w twarz. Ale byłam gotowa to przejść. Czułam, że muszę. Liczę, że wreszcie przebieg tego postępowania się zmieni i tego bydlaka dosięgnie elementarna sprawiedliwość – mówiła mi wtedy jedna z dziewczyn.

Reakcja Uniwersytetu Opolskiego

Tuż po nagłośnieniu przez „Newsweek” przestępczej działalności Bartłomieja M., 13 maja 2021 roku postępowanie wyjaśniające podjął Uniwersytet Opolski, gdzie na wydziale historii mężczyzna się doktoryzował. Sprawą zajął się rzecznik dyscyplinarny ds. doktorantów dr Paweł Szewczyk z Instytutu Nauk Prawnych Uniwersytetu Opolskiego.

„W związku z przedstawionymi przez Panią Redaktor Agnieszkę Żądło informacjami oraz pojawiającymi się doniesieniami medialnymi w odniesieniu do uczestnika studiów doktoranckich prowadzonych w Uniwersytecie Opolskim przez Bartłomieja M. o czyn uchybiający godności doktoranta polegający na wypełnieniu czynu zabronionego określonego w art. 197 kk” – poinformował nas rzecznik dyscyplinarny.

Gdy uczelnia upewniła się, że wobec niedoszłego doktora toczą się postępowania karne w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie oraz w Sądzie Rejonowym Warszawa-Żoliborz, zawiesiła postępowanie 9 czerwca 2021 roku, zostawiając rozstrzygnięcia odpowiednim organom ścigania.

29 października 2021 roku Bartłomiej M. został skreślony z listy uczestników studiów doktoranckich Uniwersytetu Opolskiego „z powodu nieuzyskania zaliczenia semestru lub roku w określonym terminie”. Jak informuje rzecznik dyscyplinarny dr Paweł Szewczyk, „pan Bartłomiej M. nie wywiódł odwołania w terminie 14 dni od dnia doręczenia owej decyzji. Tym samym utracił status doktoranta na Uniwersytecie Opolskim i nie podlega orzecznictwu tutejszych organów dyscyplinarnych”.

Przeniesione śledztwo

Ostatnio Sąd na wniosek prokuratora przedłużył zastosowanie aresztu do 25 sierpnia 2022 roku „z uwagi na konieczność oczekiwania na opinię psychiatryczno-seksuologiczną dotyczącą podejrzanego oraz opinię biegłego z zakresu informatyki”.

– Do 25 sierpnia chcielibyśmy skierować wobec niego akt oskarżenia, ale wszystko zależy od tych dwóch opinii. Jeśli nie będziemy nimi dysponować, to przedłużymy śledztwo jeszcze o dwa, trzy miesiące – tłumaczy rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcin Saduś.

Śledztwo w sprawie Bartłomieja M. miesiąc temu zostało przeniesione z Prokuratury Okręgowej do Prokuratury Regionalnej. Rzecznik tłumaczy, że było to związane jedynie z kwestiami kadrowymi, a dokładniej ze zmianą miejsca pracy prokurator Natalii Zajc-Nowakowskiej (w domyśle awansem, który dostała za prowadzenie wymagających spraw, m.in. proces tzw. „dilera gwiazd” Cezarego P., w którym była oskarżycielką posiłkową czy będące w toku podstępowanie zatrzymanego pod zarzutem gwałtu byłego dziennikarza, redaktora naczelnego „Przekroju” i „Super Expressu” Mariusza Z.)

– Pani prokurator chciała z nami współpracować i wspólnie uznaliśmy, że lepiej dla sprawy [Bartłomieja M. i jego ofiar] będzie, jeśli nie będziemy zmieniać referenta. Zarówno ta sprawa, jak i kilka innych przeszły więc do nas razem z panią prokurator – mówi Saduś.

Jakiej kary może spodziewać się Bartłomiej M.?

Podejrzanemu Bartłomiejowi M. Prokuratura Regionalna w Warszawie przedstawiła dotychczas 14 zarzutów popełnienia przestępstw o charakterze seksualnym. Dotyczą one gwałtów, w tym w jednym przypadku na małoletniej poniżej 15. roku życia, doprowadzenia małoletnich poniżej 15. roku życia do obcowania płciowego, nawiązywania kontaktów z taką małoletnią celem utrwalenia treści pornograficznych z jej udziałem, posiadania takich treści, udzielenia środków odurzających).

Być może zarzutów byłoby nawet więcej, bo w jednostkach prokuratury regionu warszawskiego w przeszłości były prowadzone postępowania przygotowawcze, w których ustalony sposób działania sprawcy był podobny, a skala tych działań zbliżona.

Jak już pisaliśmy w poprzednich tekstach, nie wszystkie przypadki mogą być objęte postępowaniem prokuratorskim czy sądowym. Historia jednej z ofiar, 39-latki, która skontaktowała się z redakcją „Newsweeka” sięga lat 90. Kobieta miała 12 lat, gdy poznała prawie 30-letniego Bartłomieja M. na obozach harcerskich na Opolszczyźnie. Chwalił się swoim harcerskim doświadczeniem i opozycyjną przeszłością w „Solidarności”. Przez wiele lat wykorzystywał ją seksualnie. Nigdy nie zdecydowała się o tym nikomu opowiedzieć. Odważyła się, dopiero gdy usłyszała głos innych dziewczyn w reportażu „Newsweeka”.

Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem przestępstwa pedofilskie przedawniają się w Polsce po ukończeniu przez ofiarę pedofilii 30. roku życia.

– Pracy nad zbieraniem dowodów przy kilkunastu poszkodowanych jest sporo. Szczególnie że wiele z tych spraw jest już odległych w czasie i nie jest łatwo zgromadzić materiał dowodowy – przyznała mi w lutym 2022 roku prokurator Natalia Zajc-Nowakowska.

14 zarzutów o przestępstwa seksualne

Prokuratura Regionalna w Warszawie przyznaje, że „w przedmiotowym śledztwie udało się, w tym również dzięki działaniom mediów, zgromadzić materiał dowodowy pozwalający na przedstawienie aż 14 zarzutów, co powoduje, że sprawę można traktować jako nieszablonową. Za najpoważniejszy czyn, tj. zgwałcenie małoletniej poniżej 15. roku życia grozi kara od 3 do 15 lat pozbawienia wolności. W przypadku łączenia tych kar za zarzucane czyny (art. 86 §1 k.k.) możliwe jest orzeczenie kary 20 lat pozbawienia wolności” – informuje mnie rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie. „Aktualnie status pokrzywdzonych ma 13 kobiet. Od dłuższego czasu nie ustalono innych pokrzywdzonych. Wobec podejrzanego nadal jest stosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania”.

Z akt sprawy Bartłomieja M. nie wyłączano materiałów do odrębnych postępowań, natomiast w trakcie przesłuchań okazało się, że jedna z ofiar (zresztą ustalona dzięki naszej pracy dziennikarskiej) była poszkodowana nie tylko przez Bartłomieja M., ale także przez swojego dorosłego krewnego. Bartłomiej M. znał historię wykorzystywania seksualnego tej dziewczynki, a mimo to był gotów krzywdzić ją dalej. Prokurator Zajc-Nowakowska była zobligowana wszcząć oddzielne śledztwo (wobec innego mężczyzny), które prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe. O tej sprawie napiszemy wkrótce w „Newsweeku”.

Szokujący wyrok

Zaskakujący wyrok zapadł w sprawie, która toczyła się wobec Bartłomieja M. przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Żoliborza. Był oskarżony o to, że 17 lipca 2016 r. w Warszawie „przemocą, przetrzymując za ręce, bijąc po twarzy, przełamując opór znajdującej się w stanie nietrzeźwości nieletniej dziewczyny, doprowadził ją do obcowania płciowego, tj. popełnienia przestępstwa z art. t97 s 1 k.k”. Do mieszkania ściągnął ją w swoim „stylu”, czyli organizując „sesję fotograficzną”. Upił, namawiał do nagich zdjęć i zmusił do stosunku seksualnego. Dziewczyna miała 16 lat, była po próbie samobójczej i rozstaniu z chłopakiem, o czym Bartłomiej M. świetnie wiedział. Chciała zrobić sobie zdjęcia do modelingowego portfolio.

Podczas procesu opisywał ją jako dorosłą kobietę, która miała go uwieść. Próbował także przedstawić ją jako osobę o perwersyjnych i sadomasochistycznych skłonnościach, czemu przeczyły zeznania byłego chłopaka pokrzywdzonej.

W 2021 roku sąd uznał Bartłomieja M. winnym i skazał na 2 lata i 11 miesięcy pozbawienia wolności. Nie był to jednak koniec procesu, wyrok był nieprawomocny. Bartłomiej M. wraz ze swoimi obrońcami złożyli apelację, próbując udowodnić niepoczytalność oskarżającej go dziewczyny i wskazując nieścisłości w jej zeznaniach. Choć biegli potwierdzili jej wiarygodność,

Sąd Okręgowy w Warszawie uznał uniewinnił oskarżonego, stwierdzając, że brakuje dowodów na jego winę. Ostateczny wyrok przed Sądem Regionalnym zapadł 27 maja 2022 roku. Obrońcy zapowiadają kasację. Ofiary z drugiego postępowania są załamane i obawiają się, czy podobny będzie los śledztwa toczącego się w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie.

Według Bartłomieja M. to „spisek”

Jak informuje rzecznik prasowy przez Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcin Saduś, oskarżony „złożył wyjaśnienia sprzeczne z pozostałymi uzyskanymi przez prokuratora dowodami. Spójność zeznań pokrzywdzonych w zakresie jego modus operandi podejrzany tłumaczy spiskiem bliżej nieokreślonych osób”.

Bartłomiej M. nie przyznaje się do popełnienia żadnego z zarzucanych mu czynów. W kontakcie z redakcją w maju 2022 roku zarzuty nazywał „klasycznym #metoo”, w jego opinii możliwym tylko ze względu na wiek oskarżających.

Wkrótce minie rok, odkąd Bartłomiej M. przebywa w areszcie.

We wrześniu 2021 roku w próbował wszcząć postępowanie dyscyplinarne w Izbie Adwokackiej w Warszawie wobec jednego z obrońców ofiar, ale bezskutecznie.

Czytaj również: Bartłomiej M., aktor i b. dziennikarz TVP, a w przeszłości dwukrotny kandydat PiS do Sejmu, zatrzymany przez prokuraturę