Poland
This article was added by the user . TheWorldNews is not responsible for the content of the platform.

Konferencja Kaczyńskiego. Co to było?

Jarosław Kaczyński nie chce przyjąć odpowiedzialności za stan Polski A.D. 2022. Przestał być wicepremierem, żeby formalnie za nic nie odpowiadać, a teraz jeszcze poglądowo zademonstrował, że ma siłę zdolną zgromadzić wszystkie media, by wydać kuriozalne oświadczenie.

W Sejmie trwa dyskusja o klęsce ekologicznej w Odrze. W mediach informacje o spadku PKB. Wirtualna Polska publikuje dane o tym, ile zarobili znajomi premiera Morawieckiego, premier Szydło i prezydenta Dudy i działacze PiS – 122 osoby – w giełdowych spółkach z udziałem Skarbu Państwa. W tych okolicznościach prezes PiS zwołuje konferencję.

Mariusz Janicki: Premier pilnie poszukiwany

Konferencja Kaczyńskiego. Kpina czy unik

Podchodzi do mównicy i na tle biało-czerwonej flagi z całą powagą oświadcza: „Mamy wybory w Rudzie Śląskiej i tam zgłosił się, jako kandydat na prezydenta, poseł Marek Wesoły. Chciałem mu udzielić poparcia w imieniu Prawa i Sprawiedliwości”. Obraca się na pięcie i niespiesznie, dostojnym krokiem opuszcza salę, stoicko ignorując pytania wykrzykiwane przez dziennikarzy.

Co to było? Pierwsze, co się nasuwa, że po prostu kpina. Jarosław Kaczyński, nazywany „prezesem Polski”, postanowił zakpić sobie z dziennikarzy i wyborców. Po co? Żeby pokazać, że może? Możliwe też oczywiście, że konferencja miała być o czym innym, ale z jakichś przyczyn prezes zmienił plany. Po co jednak w takim razie konferencję odbył, zamiast ją odwołać? A może jako „prezes Polski” nie chce być kojarzony z kryzysem gospodarczym czy katastrofą ekologiczną, więc przypomina publiczności, że to nie on rządzi i nie on odpowiada za inflację, skażenie Odry i nepotyzm.

On jest tylko szefem rządzącej partii. Co złego, to Morawiecki, Ziobro, Tusk i w ogóle źli ludzie.

Czytaj też: PiS już wie, że zmarnował czas

Kaczyński wychodzi, Polska słucha

Jarosław Kaczyński nie chce przyjąć odpowiedzialności za stan Polski A.D. 2022. Przestał być wicepremierem, żeby formalnie za nic nie odpowiadać, a teraz jeszcze poglądowo zademonstrował, że ma siłę zdolną zgromadzić wszystkie media, by wydać kuriozalne oświadczenie, które powinien był wygłosić na spotkaniu wyborczym. Kiedy przyjdzie do rozliczania ośmiu lat rządów, powie: to nie ja. Proponowana przez niektórych komentatorów konstrukcja, że można go oskarżyć o podżeganie np. do łamania konstytucji, jest nieużyteczna, bo nie jest przecież zwierzchnikiem premiera czy spółek Skarbu Państwa i nie może nikomu w rządzie niczego nakazać. A jeśli nakazuje, to premier czy ministrowie nie muszą go słuchać.

Ale słucha go z zapartym tchem cała Polska, a dziennikarze tłumnie przybywają na zwołaną przez niego konferencję, na której oświadcza, że popiera pana Wesołego na burmistrza Rudy Śląskiej. Czujemy się tą wiedzą ubogaceni.

Czytaj też: Kaczyński odchodzi. Ziobro triumfuje, Morawiecki osłabiony